CZYTASZ - KOMENTUJ - PROSZĘ. ☻
opinie są dla mnie ważne.
-Erm..Jasne. - powiedziałam w lekkim szoku, ten tylko włożył ręce do kieszeni i się uśmiechnął. Słodki był ten jego aparat. Oddałam mu telefon z powrotem do ręki. Pomachał mi i wyszedł. Stałam nadal w tym samym miejscu. Tata do mnie podszedł i spytał:
-Podoba Ci się ten chłopak?
-Podoba Ci się ten chłopak?
-Nie.. Tato, nie, co ty wygadujesz. - uśmiechnęłam się machając ręką.
-Dobra, lećcie już spać. - podrapał się po policzku i odszedł. Wchodziłam po długich schodach wpatrując się na zdjęcia wiszące na ścianie, na jednym się zatrzymałam. Spojrzałam bliżej i zobaczyłam mnie, tatę i Samantę. Uśmiechnęłam się, to zdjęcie było takie stare. Ja w czerwonym kapeluszu, Samanta jako malutkie dziecko, a Tata robiący śmieszną minę za nami.
-Dobra, lećcie już spać. - podrapał się po policzku i odszedł. Wchodziłam po długich schodach wpatrując się na zdjęcia wiszące na ścianie, na jednym się zatrzymałam. Spojrzałam bliżej i zobaczyłam mnie, tatę i Samantę. Uśmiechnęłam się, to zdjęcie było takie stare. Ja w czerwonym kapeluszu, Samanta jako malutkie dziecko, a Tata robiący śmieszną minę za nami.
Po odświeżającej kąpieli, weszłam pod kołdrę. Do pokoju zapukał tata.
-Dziewczyny zostaniecie jutro same z Carly do 3 po południu.
-Dobrze. - odparłyśmy.
-Dobranoc. - zgasił nasze światło.
Leżałam sobie w moim ślicznym i mięciutkim białym łóżeczku otoczona ze wszystkich stron poduszkami i przykryta kocem niemal pod samą szyję. Okno było zamknięte, chociaż było gorąco – niewielkie otwory w dachu, cicho szumiąc, wyrzucały z siebie delikatne podmuchy ciepłego powietrza. Piłam mrożoną imbirową herbatę i myślałam. Rozumiecie? Ja myślałam. Czułam się jak jakiś nowożytny Platon. Samanta spała jeszcze, zmiana czasu, nie mogła się przyzwyczaić.
Zeszłam w mojej piżamie z kaczorem donaldem na dół. Carly rozmawiała z kimś przez telefon. Wiem, że było to głupie z mojej strony, ale usiadłam na schodach i zaczęłam się przysłuchiwać.
-Nie nie.. Jak to? - mówiła zaniepokojona. - Ona tu nie może przyjechać, ja wiem.. ja rozumiem, ale nie może, Thomas się nie zgodzi. Zadzwonię później. Bye.
Byłam lekko zdziwiona, i jakby nigdy nic weszłam do kuchni. Ta odłożyła telefon i spojrzała na mnie z uśmiechem.
-Dziewczyny zostaniecie jutro same z Carly do 3 po południu.
-Dobrze. - odparłyśmy.
-Dobranoc. - zgasił nasze światło.
Leżałam sobie w moim ślicznym i mięciutkim białym łóżeczku otoczona ze wszystkich stron poduszkami i przykryta kocem niemal pod samą szyję. Okno było zamknięte, chociaż było gorąco – niewielkie otwory w dachu, cicho szumiąc, wyrzucały z siebie delikatne podmuchy ciepłego powietrza. Piłam mrożoną imbirową herbatę i myślałam. Rozumiecie? Ja myślałam. Czułam się jak jakiś nowożytny Platon. Samanta spała jeszcze, zmiana czasu, nie mogła się przyzwyczaić.
Zeszłam w mojej piżamie z kaczorem donaldem na dół. Carly rozmawiała z kimś przez telefon. Wiem, że było to głupie z mojej strony, ale usiadłam na schodach i zaczęłam się przysłuchiwać.
-Nie nie.. Jak to? - mówiła zaniepokojona. - Ona tu nie może przyjechać, ja wiem.. ja rozumiem, ale nie może, Thomas się nie zgodzi. Zadzwonię później. Bye.
Byłam lekko zdziwiona, i jakby nigdy nic weszłam do kuchni. Ta odłożyła telefon i spojrzała na mnie z uśmiechem.
-Hungry?
Siedziałam w przestronnej, nowocześnie umeblowanej jadalni i wsuwałam najzwyklejsze płatki. Spodziewałam się nieco bardziej wyszukanego śniadania po pierwszej nocy w willi, szczególnie takiej, która należy do chodzącej reklamy garniturów szytych na miarę… Ku mojemu zdziwieniu, bogaci Amerykanie też czasem jadają jak normalni, szarzy Polacy. Siedziałam przy długim na co najmniej dwa metry hebanowym stole, wpatrując się uparcie w jakiś na pewno niesamowicie drogi pejzaż, który wisiał na ścianie akurat naprzeciwko mnie. Po mojej lewej i prawej stronie ciągnął się rząd krzeseł, a w kątach pomiędzy wejściami ułożonymi prostopadle do siebie, stały jakieś bardzo eleganckie kwiaty. W rogu pokoju był kominek i dywan, a także mała szafeczka, na której stały zdjęcia. Wracając, siedziałam przy tym makabrycznie długim stole i układałam na zielonej podkładce pod talerz uśmiechniętą buźkę z czekoladowych kuleczek.
Siedziałam w przestronnej, nowocześnie umeblowanej jadalni i wsuwałam najzwyklejsze płatki. Spodziewałam się nieco bardziej wyszukanego śniadania po pierwszej nocy w willi, szczególnie takiej, która należy do chodzącej reklamy garniturów szytych na miarę… Ku mojemu zdziwieniu, bogaci Amerykanie też czasem jadają jak normalni, szarzy Polacy. Siedziałam przy długim na co najmniej dwa metry hebanowym stole, wpatrując się uparcie w jakiś na pewno niesamowicie drogi pejzaż, który wisiał na ścianie akurat naprzeciwko mnie. Po mojej lewej i prawej stronie ciągnął się rząd krzeseł, a w kątach pomiędzy wejściami ułożonymi prostopadle do siebie, stały jakieś bardzo eleganckie kwiaty. W rogu pokoju był kominek i dywan, a także mała szafeczka, na której stały zdjęcia. Wracając, siedziałam przy tym makabrycznie długim stole i układałam na zielonej podkładce pod talerz uśmiechniętą buźkę z czekoladowych kuleczek.
Do jadalni weszła moja siostra.
-Jass, bierz telefon ze sobą. Ciągle Ci wibrował. - powiedziała zaspana podając mi go.
-Dzięki. - odebrałam jej telefon z ręki. I zobaczyłam 3 nie odebrane wiadomości.
Od: Nieznany
Spotkamy się dzisiaj? Jakbyś chciała to byś poznała moich kumpli.
Od: Nieznany
Zapomniałem się podpisać, to ja Ryan.
Od: Nieznany
Dlaczego nie odpisujesz?
Nie odpisywałam mu tylko 20 minut, przewrażliwiony chłopak. Chwyciłam telefon w rękę i uniosłam go trochę wyżej. Nie chciałam niczego sknocić więc każde słowo jakie pisałam, przemyślałam 10 razy, aby nie napisać czegoś z głupim błędem.
Do: Ryan
-Jass, bierz telefon ze sobą. Ciągle Ci wibrował. - powiedziała zaspana podając mi go.
-Dzięki. - odebrałam jej telefon z ręki. I zobaczyłam 3 nie odebrane wiadomości.
Od: Nieznany
Spotkamy się dzisiaj? Jakbyś chciała to byś poznała moich kumpli.
Od: Nieznany
Zapomniałem się podpisać, to ja Ryan.
Od: Nieznany
Dlaczego nie odpisujesz?
Nie odpisywałam mu tylko 20 minut, przewrażliwiony chłopak. Chwyciłam telefon w rękę i uniosłam go trochę wyżej. Nie chciałam niczego sknocić więc każde słowo jakie pisałam, przemyślałam 10 razy, aby nie napisać czegoś z głupim błędem.
Do: Ryan
Przepraszam, jadłam śniadanie. Chętnie, nudzę się cały dzień więc możemy się spotkać. O której? :D
Odłożyłam telefon z powrotem na stół i poszłam odnieść miskę po płatkach do zmywarki. Wróciłam i chwyciłam telefon, i pobiegłam na górę. Zaczęłam przeglądać ciuchy, nagle poczułam wibrowanie na biurku. Podeszłam i odczytałam wiadomość.
Od: Ryan
Dobra, to przyjdź do mnie o 1 okej?
Do: Ryan
Nie wiem gdzie mieszkasz :o
Odpisałam. Po chwili dostałam wiadomość z odpowiedzią.
Od: Ryan
Zapomniałem, to ja najwyżej po ciebie podejdę.
O pierwszej pode mnie podejdzie. Hm.. Była 11. Zeszłam na dół znowu, i szukając po mieszkaniu Carly, weszłam do gabinetu taty. Nie byłam tu jeszcze.
-Carly..
-Tak? - powiedziała ściągając okulary.
-Mogę o pierwszej wyjść?
-Gdzie? - powiedziała lekko zdziwiona.
-No bo, Ryan mnie do siebie zaprosił.
-Ryan.. - uśmiechnęła się i oparła się o biurko. - randka?
-Co? nie, nie. - zaprzeczyłam szybko, kręcąc głową.
-Hmn, tak możesz wyjść. Mieszka niedaleko więc, o której mam po ciebie przyjechać?
-Nie trzeba. - zdziwiłam się lekko - przecież przyjdę, albo Ryan mnie odprowadzi.
-Hmn, lubię tego chłopaka. - odwróciła się i zaczęła szukać jakiejś książki.
Odwróciłam się nie wiedząc czy coś powiedzieć czy nie. W końcu wyszłam i poszłam do łazienki.
Po zrobieniu porannej toalety, wróciłam do pokoju i zobaczyłam tańczącą w słuchawkach moją siostrę. Przystałam i oparłam się o drzwi wstrzymując śmiech. Patrzyłam się dziwnie na nią w końcu ta się odwróciła i pisnęła gdy mnie zobaczyła odskakując w tył.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś, że tu jesteś? - syknęła.
-Stoję tu 10 sekund. O pierwszej wychodzę, będziesz mogła potańczyć.
Byłam gotowa do wyjścia, bałam się. Nie wiem czego, nie wiem dlaczego, może tego, że chłopak którego poznałam wczoraj zaprosił mnie już dzisiaj do swojego domu, i nie zrozumiałam go dobrze, czy będzie tam Justin czy nie?
Nie jarałam się nim tak jak reszta dziewczyn, ale spotkanie z nim, wywoływało u mnie uśmiech.
Wyszłam na dwór i zobaczyłam stojącego Ryana przed moim domem. Jak fajnie nazwać tak piękny dom, swoim domem. Wracając.. stanęłam na schodku, przekrzywiłam głowę i mu pomachałam. Ten włożył ręce do kieszeni i się uśmiechnął.
-Idziemy?
-Tak, tak. - uśmiechnęłam się. - tak w ogóle, to daleko ode mnie mieszkasz?
-Nie - odparł. - poznasz dzisiaj Justina.
KOCHAM, WIESZ? <3 JEST ZAJEBISTE NIE TRZEBA NIC ZIENIAC !
OdpowiedzUsuńboskie! *-*
OdpowiedzUsuńAwww cudo !! Chcę dalej <33
OdpowiedzUsuńOooo, znowu Justin :D Pisz pisz <3
OdpowiedzUsuńW złym momencie przerwałaś :C hahahaha. Świetne, ciekawe jak Justin zareaguje na Jasmine :o Czekam na następny, jak najszybciej. BŁAGAM, hahah. ~@justsejswaggie
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział, chcę następny!
OdpowiedzUsuń@mylittlejustinx
Ooo. Robi się coraz ciekawiej. :)
OdpowiedzUsuńW takim momencie przerwałaś, że teraz nie jestem w stanie myśleć o niczym innym poza tym opowiadaniem. Dzięki :D Wiesz już, że KOCHAM twój blog. Ale co tam napiszę to jeszcze raz K O C H A M całym serduszkiem <3
OdpowiedzUsuńjoooj. :oo
OdpowiedzUsuńTak myślałam że pozna JB.
rozdział świetny :)
Też bym chciała mieszkać w takiej willi. ^