piątek, 29 marca 2013

Rozdział 25

Nie mogę uwierzyć, że jestem już w L.A. Ten czas minął za szybko, zdecydowanie za szybko, mimo, że 3/4 naszej trasy był to autobus, to i tak zapamiętam ten czas bardzo dobrze. Pojutrze zacznie się gala nagród na którą jest zaproszony Justin, co najgorsze/najlepsze nie wiem jak to określić, zostałam tam zaproszona razem z nim. Niby powinnam się cieszyć tak? Ale.. jestem jego dziewczyną i OMB ALE TO FAJNIE BRZMI.   trudno będzie mi się zachowywać jako przyjaciółka, no ale cóż, kariera najważniejsza. Bardzo mnie denerwowało to , że nie mogłam z nim nawet wyjść na kawę.. Gdziekolwiek! Nasz związek opierał się na telefonach, i sms'ach. Czasami do mnie przyjeżdżał, ale cieszę się, że jutro już przyjeżdża do L.A i będzie już tutaj mieszkał. Mój Misiak. Mimo, że mieszka parę ulic za mną, obiecał mi, że będziemy się widywać jak najczęściej. Do teraz nie mogę uwierzyć, że ktoś taki jak Justin Bieber, zakochał się w Jasmine. Tak, zakochał się, zorientowałam się po tym jak wstawił tweeta:
Guys! Zakochałem się! 

Oczywiście zaraz usunął tego tweeta, ale nie odbyło się od nagany przez Scootera. Ugh. W sumie to nie dziwię się Scooterowi, musi dbać o Justina, i się o niego martwi i o jego karierę. W trendsach ciągle pojawia się pytanie, kim jest wybranka Justina. Myślę, że szybko się tego nie dowiedzą.

Leżałam u siebie w pokoju, i słuchałam grzędzenia siostry. Bieber Fever jej przeszło (nadal jest fanką) i zaczęła słuchać One Direction, co chwilę w pokoju słyszę ich piosenki, co mnie już trochę denerwuje, bo jak można słuchać jednego i tego samego?
Mój telefon powoli za wibrował. Przekręciłam głowę i spojrzałam w stronę telefonu, ręka nie sięgała mi do telefonu, cicho jęknęłam i podniosłam cały swój ciężar ciała do pozycji siedzącej. Odblokowałam swój telefon i zobaczyłam sms'a.

Od: Aniołek.


Aha, Justin znów bawił się moim telefonem.

Od:Aniołek
Jak jest skarbie? Podekscytowana jutrem?


Do:AniołekTaaak! Nawet nie wiesz jak bardzo. Ale już Ci nie dam mojego telefonu.
Siedziałam i wpatrywałam się w ekran telefonu czekając na odpowiedź, zwykle Justin odpowiadał na mojego sms w sekundę, tak też się teraz stało.

Od:AniołekAniołkowi nie dasz?


~~

Tak, to ten dzień. Justin przyjeżdża do L.A. Już nie mogę się doczekać, będę miała go tak blisko, nie widziałam się z nim ponad tydzień, a teraz już wiem, że będzie blisko i będę mogła od niego iść, przytulić, pocałować.. Umówiłam się z nim na 5 po południu, że do niego wpadnę, sam jeszcze nie był w tym domu, więc postanowił, że razem go "obczaimy" Była godzina 4, a ja leniuchowałam razem z Samantą. Dowiedziałam się wielu rzeczy o One Direction, mówiła mi nawet jak mają na drugie imię,datę urodzenia, i nawet godzinę urodzenia. To się nazywa obsesja. Wstałam z łóżka i poszłam do mojej mega beznadziejnej szafy, w której walały się kłębki ubrań. W końcu muszę tu posprzątać. Łatwo powiedzieć, gorzej zrobić. Westchnęłam ciężko i oparłam czoło o drzwiczki swojej szafy.
-Cześć Chloe. - mruknęłam widząc ją w drzwiach.
-Hej.. potrzebujesz ubrań?
ha. Próbowała być teraz dla mnie miła, bo widziała moje zdjęcia z Justinem Ojejku.
-Nie. - skłamałam.

-Na pewno?
-Na pewno. - uśmiechnęłam się lekko, i spojrzałam na nią z miną "wyjdź stąd"
Kiwnęła głową i uśmiechnęła się do Samanty, która czytała czasopismo o 1D. OBSESJA. W końcu wyciągnęłam jakieś ubrania. Założyłam wysokie spodenki i turkusową bluzkę. Przeczesałam włosy, zrobiłam lekki makijaż i można było stwierdzić, że jestem gotowa. Spojrzałam na telefon i zobaczyłam jedną nieodebraną wiadomość.

Już jestem, możesz przyjść. 


Hmn, zbieg okoliczności? Wzięłam swoją torebkę, krzyknęłam szybkie cześć i wyszłam. Słońce grzało dzisiaj niesamowicie, pomimo, że zbliżał się wieczór. Zauważyłam duży szum na ulicy, ciągle przejeżdżały czarne auta, ktoś biegł na złamanie karku. What the hell? Z daleka zobaczyłam, że pod domem Justina stoi.. z 20 aut, i kilkadziesiąt ludzi z aparatami.

FUCK. 

Od razu widząc to wyjęłam telefon i napisałam do Justina.

Możesz mi powiedzieć, jak mam tam się dostać?

Czekałam kilka sekund na odpowiedź i ją odczytałam.


Wysłałem po Ciebie Kenny'ego.
No fajnie że. Ciekawe jak on to zrobi. Podejdzie i zaprowadzi mnie przez ten tłum wściekłych paparazzi. O nie. Jasmine myśl. Jassss.. myśl. Odwróciłam głowę i zobaczyłam ciasną uliczkę, która gdzieś prowadziła. Nie myśląc, weszłam do niej i zaczęłam iść prosto. Nagle znalazłam się na... polu? Widziałam każdy dom od tyłu. Tak jestem genialna. Policzyłam domy.. 1,2,3,4, tak 4 to Justina. Zaczęłam iść krętą ścieżką, nie ma mowy żebym położyła moje nowe trampki na tym czymś, nie wiem jak to nazwać. Przyśpieszyłam krok słysząc jakiś szelest, byłam już prawie pod domem Justina, kiedy ktoś mocno złapał mnie za ramię, odwróciłam się i zobaczyłam.. jakiegoś cholernego mężczyznę, miał w ręce aparat. Wyglądał na takiego starego turka. Miał ciemną karnację, i dziwny akcent.

-Nowa dziewczyna Biebera? Haha! Będę miał dużo pieniędzy z tych zdjęć.
Wystraszyłam się i nie wiem dlaczego.. ale uderzyłam go w twarz.
Złapał się za policzek i zaczął się głośno śmiać.

-I tak Ci zrobię zdjęcia.
-Daj mi człowieku spokój.

-Hmn, jesteś całkiem, całkiem. Justin ma dobry gust.
Zaczął się niebezpiecznie do mnie zbliżać. Dotknął mojej ręki, którą od razu wyrwałam.
-Jesteś pewnie jeszcze dziewicą.
-Nie twoja pieprzona sprawa. - wyrywałam się, unikając jego dotyku.
-Jesteś, zaraz to zmienimy.
Zamarłam. Zaczął rozpinać pasek, odepchnęłam go od siebie, i uciekłam z pod tej ściany. Zaczęłam biec, jak idiotka. Centralnie, usłyszałam jedynie głośne "HEJ! WRACAJ TU" 

Byłam już prawie pod domem Justina, gdy usłyszałam głos. Cholera jasna, znowu?
-SZUKAŁEM CIĘ!

-DAJCIE MI SPOKÓJ. - wykrzyknęłam i spojrzałam na osobę, która do mnie mówiła. O dziwo, był to Kenny, który patrzył na mnie ze zmieszanym wzrokiem.
-Przepraszam.
-Nie, to ja przepraszam, po prostu.. on mnie zaatakował.
Nie wytrzymałam i zaczęłam płakać. Kenny widocznie się wkurzył, bo pobiegł w stronę tego fotografa, zostawiając mnie znów samą. Nie myśląc co się może stać, wbiegłam na plac Justina. Siedzieli tam Jeremy,Pattie,Justin,Jaxon,Jazzie, Scooter, i Usher. Widząc mnie zapłakaną od razu wszyscy wstali, najszybszy był Justin.  Podbiegł do mnie i przytulił.

-Co się stało? - wszyscy znaleźli się obok mnie i Justina. Przytuliłam go mocniej, nie chciałam żeby mnie puścił. Tak właśnie ktoś próbował mnie zgwałcić.
-Proszę, wróćmy do środka, proszę. - lekko się opanowałam.

-Dobrze. 
Justin złapał mnie mocno za rękę, i zaczął głaskać ją swoim kciukiem. Patrzył ciągle na mój profil. Nawet nie zdążyłam zauważyć, ale byłam już w domu Justina. Usiadłam na kanapie. Justin obejmował mnie swoim ramieniem, Pattie usiadła obok mnie i złapała mnie za kolano.
-Co się Jasmine, stało? - spytała.
Chciałam odpowiedzieć, gdy Kenny wleciał cały wkurzony do salonu.

-Uciekł drań. - powiedział.
-Powie mi ktoś do cholery, co się stało? - Justin podniósł ton.
-Ktoś mnie próbował zgwałcić. 
_________________________________________________________

HEYAAAA. 

Ogólnie, to zmieniłam całe plany co do opowiadania, miało być słodko, a nie będzie. Mam nadzieję, że robi się ciekawie.
<3

love ya. 










komentujcie. proszę... <3

czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 24

Oderwaliśmy się od siebie od razu gdy zobaczyliśmy Scootera, i Pattie w progu. Pattie się śmiała a Scooter wbijał w nas zabójcze spojrzenie.

-Bieber, chodź na chwilę na rozmowę. - przerzucał swój wzrok na mnie i z powrotem na Justina. Justin lekko się uśmiechnął, dotknął mnie w rękę i poszedł. Pattie stała i się patrzyła, czułam się nie komfortowo, nagle powiedziała:

-Nie miałam okazji poznać wybranki mojego syna. - zaśmiała się i zrobiła kilka kroków do przodu. Wyciągnęła rękę do mnie, nie wiedząc co zrobić, wyciągnęłam i uścisnęłam jej dłoń. - Jestem Pattie, mama Justina.

-A ja.. Uhm, Jasmine. - zdecydowanie się denerwowałam. Przygryzłam usta i podniosłam głowę do góry, Pattie wpatrywała się we mnie z uśmiechem na ustach. - Przynajmniej ma gust mój syn, nie zrań go tylko. - poklepała mnie po ramieniu i wyszła. 


Nie wiem czy mam to uznawać za komplement czy jak? Poprawiłam koc, pod którym siedziałam i spojrzałam na telefon, znowu cisza. Tak, jestem forever alone.
Za parę sekund drzwi z powrotem się odsunęły, i wszedł do nich Justin, powoli je zamykając, nie mogłam odczytać z jego twarzy co mu powiedział Scooter. Spojrzałam na niego z pytającym wzrokiem, na co on podniósł swój telefon z kanapy i usiadł na miejscu obok mnie. Spojrzał się na moje ręce, a potem na moją twarz. Chciałam coś powiedzieć, ale nie zdążyłam, bo zamknął nasze usta w pocałunku, Jezu ma boskie usta, a jak całuje, to masakra. Mogłabym z nim tu siedzieć na tej kanapie tak cały dzień. Westchnął i chwycił mnie za rękę. 


-Wiesz, że chciałbym to robić. - spojrzał na mnie, a ja nie umiem się opanować i od razu się uśmiechnęłam. - nie! nie to, nie o to mi chodzi. - usłyszałam jego słodki śmiech. 


Głaskał kciukiem moją dłoń, w końcu się przełamał i powiedział:

-Wiesz, że podobasz mi się prawda?


TAK,TAK,TAK,TAK! JEST JKAFHJVCNHGJVFKDKLCMHBFDV.

-Tak. - zaśmiałam się. - a wiesz, że ty mi też? - zapytałam, patrząc mu prosto w oczy.

-Tego akurat nie wiedziałem, haha.. Dobra, przejdę do tematu, bez owijania w bawełnę. Scooter nie pozwolił nam tego robić.


Wytrzeszczyłam oczy i spojrzałam na niego smutno.

-Jak to?


-Przynajmniej nie publicznie.


-Ale.. dlaczego?


-Bo stracę fanki. Tak powiedział.


Aha, czyli dla nich ważniejsza jest sława, kariera, niż dziewczyna? Chciałam mu to powiedzieć, ale się powstrzymałam.


-Pamiętaj, że jesteś dla mnie ważna, i zrobię wszystko, żebyśmy mogli zrobić krok do przodu.


 Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na podłogę.


-Chcesz być moją dziewczyną?


Powiedział z drżącym głosem. Czy ktoś taki jak Justin Bieber, może się denerwować przez dziewczynę?


-Tak. - zaśmiałam się, i od razu go przytuliłam, wręcz rzuciłam się na niego. - Nie mówmy tego Ryanowi, proszę.


-Chciałem Ci właśnie to samo powiedzieć. - złapał mnie za biodra i przyciągnął mnie do siebie, całując. 

Usłyszeliśmy czyjeś kroki, i otwierające się drzwi. Oderwaliśmy się od siebie w sekundę i zobaczyliśmy stojącego Ryana w drzwiach.

-Jedziemy?

-Tak, tak. - powiedziałam i wstałam.


~


Nikt Niczego nie podejrzewał. Mój związek z Justinem trwa już tydzień, I jesteśmy mega dyskretni, można uznać tak, że o naszym związku wie jedynie ja i Justin. 

Siedziałam z Ryanem w sali razem z ekipą Justina. Justin był w pokoju obok i obserwowaliśmy go przez szybę w której dawał wywiadu. Dzisiaj był ostatni dzień, jakże krótkiej ale wielkiej trasy, nie mogę uwierzyć, co przez ten miesiąc się stało. Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos Scootera. 

-Jasmine, chodź na chwilę.


Zdziwiła mnie jego prośba, no ale co miałam zrobić. Wstałam i podreptałam za nim, jak kurczątko za kurą. Staliśmy w małym pomieszczeniu, było chłodno, i bardzo jasno. Cały pokój był wyłożony białymi płytkami, a po środku stał jeden fotel.

-Usiądź.


Posłuchałam go i usiadłam, założyłam nogę na nogę i wyzywająco skrzyżowałam ręce na piersi.

-Wiem o tobie i o Justinie.

Zamarłam, skąd on do cholery wiedział? Przecież my.. ano tak, przyłapał nas gdy całowaliśmy sie, ale wtedy jeszcze nie byliśmy ze sobą.

-Nie jestem głupi, i widzę jak Justin na Ciebie patrzy, ciągle jest zamyślony.. 

-I co w związku z tym?


-Chciałem, abyście nie byli razem, bo nie dość, że Justin miał złamane serce już kilka razy, a poza tym, tu chodzi też o sławę. 


Nic nie odpowiedziałam. Bo co niby miałam mu powiedzieć? Byłam zła i miałam ochotę wybuchnąć, ale moja klasa nie pozwoliła mi tego zrobić.  

-Nie mam zamiaru mu złamać serca, nie jestem taką osobą. - powiedziałam lekko zdenerwowana. 


-Nie dokończyłem. - podniósł palec do góry, na co zmieniłam pozycję i wywróciłam oczami.


-Przemyślałem to, i.. kochajcie się. - zaśmiał się. - nie będę mu łamał serca, zauważyłem jak na siebie patrzycie, no i to wtedy, gdy was przyłapałem. Oh.. - westchnął łapiąc się za żebra.  - tylko bądźcie bardziej dyskretni. 


-Próbujemy. - spojrzałam na niego. 


-Jestem spostrzegawczy. Dobra wracajmy, bo twój ukochany zaraz wróci i się będzie martwił. Aha, i muszę ogłosić tą wiadomość ekipie. - złapał za klamkę i powiedział - HEJ LUDZIE..


-Nie,nie,nie! - zatrzymałam się wyciągając ręce przed siebie. 



_________

Hej, zastanawiam się nad prowadzeniem tego bloga.. i wpadłam na pewien pomysł. 20 komentarzy = Nowy rozdział.

:)) 

LOVE YOU ALL 

czwartek, 21 marca 2013

Rozdział 23

-Nie.. To jest tylko przyjaciel. - zapewniłam Vanessę. 
Pokiwała głową i usiadła z powrotem na miejscu. Żeby nic nie podejrzewałam oderwałam się od telewizora i spojrzałam na telefon, trzy nie odebrane wiadomości. Jakim cudem ich nie zauważyłam? Odblokowałam telefon i zobaczyłam trzy wiadomości. Wszystkie trzy od Samanty.

  1. "Dlaczego nie odpisujesz?"
Spojrzałam na poprzednią wiadomość.

   2.  "Czemu mi nic nie powiedziałaś?"
Z ciekawością przesunęłam palcem po ekranie i odczytałam trzecią wiadomość.

           3. "Widziałam zdjęcia twoje i Justina.. jak się całujecie, dlaczego mi nie powiedziałaś? Przecież ty nie jesteś jego fanką, a się z nim całujesz i spotykasz. Nie mogę uwierzyć, że znasz go tak krótko a wyjeżdżasz z nim na koncerty...."
Odsunęłam głowę od ekranu telefonu i przeżegnałam się w duchu, cokolwiek zrobię - źle.
Wystukałam szybko krótką odpowiedź i wysłałam.


         Wracam za dwa tygodnie.. pogadamy w domu, to nie rozmowa przez telefon.

Włożyłam telefon z powrotem do kieszeni i spojrzałam na ekran. Justin machał fanom i wychodził. Poprawiłam pozycję i założyłam ręce na klatkę piersiową.

-Im Back Bitches. - powiedział Justin, cała jego ekipa zaczęła klaskać.


-Świetnie Ci poszło, stary! 


-Dobra robota.

-Świetnie Ci poszło. - powiedziałam w końcu.

-Dziękuje, Jass. - uśmiechnął się i skierował się do garderoby, gdzie miał się przebrać.

~
Tydzień później.

Dzisiaj Justin ma swój koncert w Chicago, na koncert przyjechały tysiące fanów. Nie mogę uwierzyć, że.. ja jestem tutaj z nim, przecież on jest znany na całym świecie, a przytulanie z nim jest jeszcze dziwniejsze.. Myślę, że z dnia na dzień robimy krok do przodu. Siedzę właśnie z Justinem i Vanessą w garderobie, za 10 minut Justin zaczyna swój koncert.
-Justin, gdzie jest Amanda? - spytała Vanessa. Nie wiedziałam kto to Amanda więc siedziałam i patrzyłam na obydwóch jak rozmawiają.


-Zdaje mi się, że ze Scooterem jest, albo z Adamem. Sam nie wiem. - powiedział.

Vanessa spojrzała na mnie i puściła mi oczko, o co chodzi? Drzwi charakterystycznie skrzypnęły, a potem zostaliśmy sami. Justin lekko się do mnie przybliżył, cholera... mamy dla siebie całą kanapę a do tego 2 fotele. Nie żeby coś, ale czuję się niezręcznie w takich sytuacjach. Przybliżał się coraz bliżej i bliżej. CHOLERA, PRZESTRZEŃ OSOBISTA HELOOOUUUU! Nie. Jass, on Ci się podoba.
-Jasmine? - jego głos mnie czarował.. dosłownie.
-Hmm? - odpowiedziałam zerkając na jego twarz.
-Kim dla Ciebie jestem?
-Jak to kim? Przyjacielem. - zaśmiałam się, no bo, co miałam innego powiedzieć? "HEJ JUSTIN, WIESZ ZAKOCHAŁAM SIĘ W TOBIE, ALE TEGO CI NIE POWIEM BO MNIE WYŚMIEJESZ HEHE" 

Zagłębił się spojrzeniem na chwilę dłużej w moją twarz i tak jakby posmutniał... widząc to przysunęłam się leciutko w jego stronę, najpierw o centymetr, a potem mogłabym już spokojnie oprzeć mu głowę na ramieniu. Oblizał wargi koniuszkiem języka.

Z jego twarzy biło dziwne ciepło – tak jakby chciał oddać trochę swojego uśmiechu
- No. Już, już, dalej. - powiedziałam, na co on spojrzał się na mnie ze zdziwieniem.
- Uśmiechnij się - dokończyłam.
Na moje polecenie, jak żołnierz automatycznie się uśmiechnął, no i jak tu się nie cieszyć z takiego człowieka? Od razu, po jego uśmiechu zaśmiałam się, no bo jak się tu nie zaśmiać?
-Jesteś mega słodka.

Zaśmiałam się i podziękowałam mu dużym przytulasem.
-Uhm.. Jasmine? 

-Taaaaaaak? - przeciągnęłam jedząc winogrono.
-Mogę coś zrobić?
-Zależy co.
-Spodoba Ci się, obiecuję.

Pochylił się  do przodu i wtopił się w moje usta. Tak jakby nigdy nic.  Całował, najpierw powoli, spokojnie, a potem zaraz łapczywie, jakby mieli mu mnie zabrać. Położył mi ręce na plecach, a ja wplotłam palce w jego włosy. Kiedy zdjął ręce z barków i wplótł  je w moje kosmyki, masując zawzięcie głowę za uszami, oderwałam się od niego, nie mogąc złapać tchu.
-CO WY TU ROBICIE?!

______________________________________________

Cześć :) Wróciłam z kolejnym rozdziałem, mam nadzieję, że podoba się rozdział, liczę na duże brawa bo pisałam ten rozdział na telefonie, a potem przenosiłam na komputer. W rozdziale pomagała Ania, dziękuje, że jesteście tu ze mną, no i oczywiście, dziękuje za tyle wyświetleń, może dla innych jest to mało, ale dla mnie wyjątkowo dużo. Komentujcie, i jakbyście mogli zostawiajcie swoją nazwę z twittera. Komentarze motywują! ♥


niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 22

- Chodzi o to, że.. ciągle jesteście razem ze sobą, a ja jestem jak piąte koło u wozu. - spojrzałam na Justina a on na mnie.
- Ale Ryan.. - powiedziałam - Nie. Nie jesteś piątym kołem u wozu. - usiadłam obok niego i go przytuliłam. 
Justin nadal stał i się w niego wpatrywał, westchnął i napięcie wyszedł. Jak ja nie ogarniam chłopaków.. Ugh. 
-Na pewno tylko o to chodzi? - zapytałam.
Ocierał ręce o kolana. Spojrzał się w ziemie i wymamrotał ciche "nie" 
-To co o co? Możesz mi powiedzieć?  
-O Ciebie. 
Zamarłam. Jak to o mnie? O co Chodzi? -Jak to o mnie? - powtórzyłam swoje myśli. 
-No tak to.
-Możesz trochę jaśniej? - powiedziałam lekko zdenerwowana.
-Nie zorientowałaś się jeszcze? - zachowywał się chamsko.
-Nie, na twoją wiadomość nie.
-No to się domyśl.

Wstał i chciał wyjść.
-Nie Ryan, wracaj tu.
Stał wpół odwrócony i się na mnie patrzył.
-Powiedz mi.
Powoli się domyślałam, ale wolałam usłyszeć to od niego.

-Podobasz mi się tak? Nie mogę znieść tego, że kręcisz z Justinem. Zadowolona? 
Napięcie wyszedł. Siedziałam jak wryta na jego łóżku. Przekręciłam głowę, i wyszłam.
Zobaczyłam stojącego Justina i obok niego Ryana. Zmierzyli mnie obydwoje wzrokiem. Stanęłam naprzeciwko nich i powiedziałam.
-Możemy nie robić cyrku?
-Możemy. - powiedział Ryan. Szczerze mówiąc, zdziwiła mnie jego reakcja.

-No to dobrze. - powiedziałam naturalnie.
-A i wiesz, to co Ci mówiłem w pokoju to nie było na serio.
Przechyliłam głowę i spojrzałam na niego z wytrzeszczonymi oczami. Czy on sobie do cholery żartował ze mnie?
-A to nawet lepiej. - skłamałam.

-No. - odpowiedział.
Spojrzałam na Ryana, a potem na Justina. Wkurzył mnie Ryan, i to bardzo. Bez wahań chwyciłam Justina za rękę, co go bardzo zdziwiło, ale nie protestował. Uśmiechnęłam się złośliwie w stronę Ryana i napięcie wyszłam razem z Justinem.
Gdy staliśmy już w korytarzu - sami. Justin się zatrzymał i spojrzał na mnie. Chciał mi coś powiedzieć, ale nie dałam mu powiedzieć.

-Co Ci Ryan mówił o mnie? - spytałam.
-Nic. 
-Kłamiesz.
-Nie, nie kłamię.
-Justin! 
-No mówię Ci Jass, nic mi o tobie nie mówił.
Kłamał. Gdy ze mną rozmawiał nie patrzył mi w oczy. Chwyciłam jego brodę i spojrzałam mu w oczy. HIPNOTYZUJĄCE. O nie, Jass.. Nie teraz, Jasmine, skup się.
-Powiedz mi co Ci mówił. - przygryzł lekko wargę, co za debil. Próbuję z nim porozmawiać, a on nie wiadomo co robi, żeby mnie rozproszyć.
-Możesz mi odpowiedzieć? - spytałam zabierając rękę z jego brody.
Patrzył mi się na usta, no idiota. IDIOTA. Zaśmiałam się.
-Justin. - zatkałam usta.

-No co? - spytał uśmiechnięty.
-Śmiesznie wyglądasz.
-No dzięki - podrapał się w głowę.
-Musimy iść. - powiedziałam.
-Co? Czemu? - zrobił już normalną minę. 
-Chodź. - pociągnęłam go za rękę. - zaraz musimy wychodzić.
-No ej, ale nie dokończyłem.
-Czego?
-No wiesz.. - zaśmiał się.
-Justin! - zrzedła mi mina.
-No dobra, dobra. 
~~~
Siedzieliśmy na sali w której pachniało liliami. Justin za chwilę dawał akustyczny występ. Śpiewał "Boyfriend". Siedziałam na kanapie razem z Ryanem. Miał na mnie totalną olewkę. A co się będę? Jaki on dla mnie, taka ja dla niego. Makijażystka Justina zauważyła, że siedzę sama i bawię się telefonem. Podeszła do mnie.
-Vanessa jestem.
-Jasmine. - uśmiechnęłam się.
-Widzę, że Ryan coś nie w humorze dzisiaj. Yo, Ryan co jest? - tyrpnęła go nogą, na co on ją zmierzył wzrokiem i się odwrócił.

-Ojojo. Coś się stało? - spytała.
-Nie nic, może nie w humorze jest. - skłamałam nie opowiadając jej dzisiejszej naszej historii. Bo tak naprawdę to już nie wiem niczego i jestem w kropce. Najpierw zachowuje się jak 5 letnie obrażone dziecko, potem mówi, że mu się podobam, następnie mówi, że żartował.. A TERAZ ZNOWU MA FOCHA. Dżizys. Z kim ja żyję. Może mu przejdzie?
Siedziałam z Vanessą na kanapie i jak to dziewczyny - plotkowałyśmy. Na telewizorze przed nami pojawił się siedzący Justin z gitarą i mikrofonem, a pod nim fanki. Była to emisja na żywo w jakimś programie. 


piosenka


Tell me what you like yeah tell me what you don’t
I could be your Buzz Lightyear fly across the globe
I don’t never wanna fight yeah, you already know
I am ‘ma a make you shine bright like you’re laying in the snow


Kocha swoje fanki, widać to. Gdy śpiewał patrzył na nie i uśmiechał się. Aż człowiek na sam widok się cieszy. Siedziałam uśmiechnięta i wpatrywałam się w ekran telewizora. Justin ma naprawdę niesamowity głos. Jezu, ciągle go chwalę. Jasmine ogar. Spokojnie, to tylko Justin.


I’d like to be everything you want
Hey girl, let me talk to you

Ciekawe co z jego mamą? Ciekawa jaka jest, może mnie kiedyś przedstawi? 


I can be a gentleman, anything you want
If I was your boyfriend, I’d never let you go, I’d never let you go


-Co ty się tak w niego wpatrujesz? - spytała Vanessa.

-Po prostu patrzę. - zaśmiałam się.


-Mhm. Nie oderwałaś ani razu wzroku od niego. Podoba Ci się no nie?

__________

Rozdział z dupy. Ostatnio nie mam wgl weny, ale i tak dziękuje, że mnie czytacie. LOVCZI MAX. ♥




piątek, 15 marca 2013

Rozdział 21

Obudziłam się o 6:30. Wstałam i po omacku szukałam swoich kapci, gdy je znalazłam ruszyłam do łazienki aby się trochę ogarnąć. Po zrobieniu porannej toalety wróciłam do łóżka i jak co dzień rano zerknęłam na telefon. Zobaczyłam jedną nie odczytaną wiadomość, nacisnęłam "odczytaj" i wyskoczyła mi wiadomość od mojej "przyjaciółki" z Polski.

Hej Jasmine, bardzo się za tobą stęskniłam! :* Co słychać, jak w Stanach?

A jednak nie zapomnieli o mnie! Uśmiechnęłam się na widok smsa i odpisałam jak najszybciej mogłam. 
Jest wspaniale! Dziękuje, że pytasz. Co w Polsce? Jak z Mateuszem? 

Odłożyłam szybko telefon gdy usłyszałam pukanie do pokoju.  Spojrzałam w stronę drzwi i zobaczyłam Justina w piżamie.

-Hej usłyszałem, że już nie śpisz. - powiedział delikatnie zamykając moje drzwi. 


-Hej.. - podziękowałam sobie w duchu, że parę minut temu byłam w łazience i ogarnęłam swój niesforny poranny wygląd. - Nie mogłam zasnąć.

-No ja właśnie też. - zaśmiał się, siadając obok mnie.

Spojrzałam na niego i usłyszałam wibrowanie telefonu, obróciłam głowę i odczytałam wiadomość.

Zerwałam z nim.... Widziałam fotki twoje i Justina jak się całujecie, to prawda?! jesteście razem? nie wiesz jak się cieszę. zapoznasz mnie z nim ? proszę, ale nie bądź z nim wiesz, że mi na nim zależy. 

Moje serce w sekundzie zastygło. Spojrzałam na Justina który spoglądał na mój policzek. Zaśmiał się, a ja w odpowiedzi zmarszczyłam brwi. 
Pokazał palcem na swój policzek i ponownie się zaśmiał. Zmarszczyłam bardziej brwi i spojrzałam na niego pytająco.

-Masz pastę na policzku. 
Ha Ha.  Nie wiem czemu jest mu tak do śmiechu. Otarłam szybko policzek i na niego spojrzałam.

-Justin..? 

-Tak? - wstał i wyjrzał przez okno.

-Uhm.. - spuściłam głowę w dół i spojrzałam się na moje papucie pieski. - widziałeś zdjęcia w internecie? 


-Tak. - powiedział tak jakby się tym nie przejmował. - i szczerze? Nie wierz w plotki, olej je po prostu.

-Tak, Justin. Ale nazwali nas "parą" nie może się coś takiego powtórzyć. - nie wierzę, że to powiedziałam, ale mam rację. Muszę być rozsądna.

-Dlaczego? - spytał.

-Bo właśnie napisała do mnie przyjaciółka z Polski o tym, że jesteśmy "parą" 

-Ludzie plotkują.

Chciałam mu odpowiedzieć "no co ty" ale nie jestem chamidłem. Po chwili dopiero do mnie dotarło, że odpowiedział "Dlaczego?" tak jakby mu zależało.. Mam mega mętlik w głowie.

-Idziemy do Ryana? - zmienił szybko temat.

-Tak. - trochę się rozchmurzyłam, ot tak. Wstałam i wyszłam za nim.  Nie wiem dlaczego, ale każdy jego ruch, głos, dotyk, wszystko.. mnie hipnotyzowało. I to uczucie gdy szliśmy korytarzem, a on odwrócił się, żeby się upewnić, że za nim idę.
Zapukaliśmy do pokoju. Cisza. Zapukaliśmy po raz drugi. W drzwiach stanął pół przytomny Ryan, gdy nas zobaczył mina mu zrzedła. O co mu do cholery chodzi? 


-Cześć. - powiedział oschle i wrócił się do pokoju, zostawiając nam otwarte drzwi. Wymieniłam spojrzenia z Justinem i ze zdziwieniem weszliśmy do jego pokoju.

-Wiesz.. jak przeszkadzamy to możemy iść. - powiedziałam, Justin na moją wypowiedź pokręcił głową.

-Nie Jass, Ryan od kilku dni się do nas nie odzywasz. Możesz nam do cholery powiedzieć co się z tobą, stary, dzieje?

-Nic. - odpowiedział przekręcając się na drugi bok, zakrywając się kołdrą. O nie.

Podeszłam do okna i odsunęłam roletę. Ryan jęknął na rażące go światło.


-Zasuń to. 

-Nie, wstań i porozmawiaj z nami. - powiedziałam oschle.

-Nie mamy o czym. 

-Człowieku, o co Ci chodzi?

-Chcecie wiedzieć o co mi chodzi? - podniósł się.


-Tak. - powiedzieliśmy jednocześnie.

_________________

Hej, jak wam się podoba rozdział? Liczę na dużo komentarzy. Widzicie ja dla was znajduję czas, żeby codziennie dodać rozdział, a wy mi tak malutko komentarzy piszecie. :( Czytasz komentuj ok? 





czwartek, 14 marca 2013

Rozdział 20

Matko jedyna, jęknęłam w duchu. A to był dopiero początek. Przebrana w żółtą koszulkę z Myszką Miki i krótkie, białe szorty, wpatrywałam się w Ryana pustym spojrzeniem, nie wierząc, że mnie o to zapytał.
-Erm.. Ryan.. Ja.. - jęknęłam, zmuszając się do spojrzenia prosto w te jego pewne siebie, brązowe ślepia. Przełknęłam ślinę.

Spojrzał na mnie pytająco. Odwróciłam głowę w drugą stronę. Nie jestem jakimś bezbożnikiem bez serca i nie mogłam mu powiedzieć prosto w twarz, że mi się nie podoba, nie wiem, może zależy na tym. Nic nie wiem..
-Jasmine, przepraszam, nie powinienem zadawać tego pytania, jest za wcześnie, znamy się nie całe 2 tygodnie, a ja o takie rzeczy pytam.. Przepraszam. - dotknął mnie w ramię i wstał jakby nigdy nic.
Po kilku minutach Justin wyszedł z łazienki, ten chłopak przyprowadzał mnie o zawrót głowy. Nawet w piżamie wyglądał słodko. 

~~
2 Dni później.~~

Zatrzymujemy się na 2 dni w hotelu, i dzisiejszy wieczór mamy tylko i wyłącznie dla siebie w trójkę, po sytuacji w piątek z Ryanem, unikaliśmy spojrzeń, rozmów, czegokolwiek.. Weszłam do swojego pokoju, który w progu zwalił mnie z nóg, od razu zaprzeczałam spaniu w hotelu, nie mam na tyle kasy, żeby zapłacić w takim hotelu dwa noclegi, ale Justin się wstawił i zapłacił, ale uwierzcie mi negocjowanie się z Justinem, to nie jest dobry pomysł. 
Krótko mówiąc, był wczesny wieczór. Typowe old-fashioned lampy na ulicach świeciły, tworząc niepowtarzalny klimat nocnego miasta. Dlaczego nagle znaleźliśmy się na ulicy? No tak stwierdziliśmy, że nie będziemy siedzieć w hotelu nie robiąc nic, a Ryan nie był zainteresowany wyjściem ze mną i z Justinem (widocznie jest na nas obrażony) więc wyszliśmy sami. Co najlepsze.. czułam się coraz swobodniej w jego towarzystwie, w sensie, że w Justina. Czarowało mnie każde jego spojrzenie.. Wszak miałam szansę jedną na milion. Wiedziałam, że randka… stfu,Jasmine, przestań się nakręcać.
Wiedziałam, że spotkanie z "fanką" to dla Justina nie byle bzik, przecież prawie mnie nie znał. Sporo ryzykował, zabierając mnie na miasto. To nie było miejsce na refleksje, ale jedna myśl nie dawała mi spokoju. Byłam przecież idealnym przykładem, co los potrafi przynieść zwykłej dziewczynie z marzeniami. Bo fakt, idealna nie byłam. Tu i ówdzie parę kilogramów od odstrzału, cera też nieidealna, umh, wiecie… Miseczka też zawsze mogłaby być większa. Cholera no! Najwidoczniej kiedy rozdawali cycki, ja stałam w kolejce po bilet na wyjście na miasto z Justinem Bieberem. Inaczej mówiąc, po szczęście.

Spojrzałam na Biebera wiążącego trampka. Poczułam nagłą ochotę, by go uściskać. Od tak, zwyczajnie. Podniósł wzrok i uśmiechnął się delikatnie.
- Nie chcę jeszcze wracać – powiedziałam.
Roześmiał się lekko i podszedł do mnie.

- W takim razie, co pani proponuje?
- Przecież wiesz, że nie wiem, gdzie spokojnie możesz się wybrać. Jestem tylko zwykłą, śmiertelną Polką – wzruszyłam ramionami, uciekając wzrokiem w bok i uśmiechając się głupkowato.

Justin chyba westchnął i delikatnie, jakby trzymał w dwóch palcach najdroższy skarb świata, uniósł do góry moją brodę, tak, by spojrzeć mi prosto w twarz. Cholera, on miał takie śliczne oczy, a ja taką zasyfioną buzię.I pewnie tusz już mi się rozmazał.
-Jass.
Zadrżałam. CZY TAK WYGLĄDA ZWYKŁE TOWARZYSKIE SPOTKANIE?!
-Uśmiechnij się.

Pan każe, sługa musi. Wyszczerzyłam ząbki w najszczerszym uśmiechu, eksponując piękne wielorybie dziąsła. Justin puścił moją brodę i po raz kolejny tego wieczoru zaniósł się śmiechem. A potem, wbrew wszelkim moim oczekiwaniom, zawrócił i korzystając z chwili mojej nieuwagi, przemknął pomiędzy moimi kolanami i najzwyczajniej w świecie, wziął mnie na barana. Szlag by to. Ja już nie wyrabiam, ze szczęścia zaraz odlecę do nieba. Chcę tańczyć, moje uradowane nogi chcą tańczyć, ale nie mogą, bo siedzą razem ze mną na barkach najsłodszego chłopaka na świecie. Shit. Kolorowe lampiony, magia miejsca. Dookoła porozwieszane migające świecidełka, łańcuchy. Na potężnych, posępnych drzewach wyglądały wręcz czarująco.

Oparłam się o jego ramię i utkwiłam wzrok w ziemię. Spojrzałam na zegarek, była już 8:34, tak jak Scooter prosił, musimy wrócić przed 9. Oczywiście muszę o wszystkim pamiętać.
- Gotta to go – szepnęłam teatralnym szeptem, modląc się w duchu, by Justin nie słyszał mojego bicia serca, którego zdawało się chcieć wyskoczyć gardłem.
- Wiem – odrzekł cicho – Było przemiło. Jesteś świetną dziewczyną, Jasmine.

- Dziękuję – wyszeptałam, bo głos wiązał mi się w gardle.
I nagle uświadomiłam sobie, że w filmach, w takich właśnie momentach następuje pierwszy pocałunek głównych bohaterów. Ja nawet nie myślałam, żeby…
Tym bardziej spanikowałam, kiedy twarz Justina zaczęła się nagle niebezpiecznie zbliżać, bliżej, i bliżej… Hej, chwila, stop! Ale ja nie jestem przygotowana! Ja… nie…
Pocałował mnie, pocałował. Stałam jak wmurowana, i patrzyłam się na niego moim niebieskimi ślepiami, widząc moją reakcję objął mnie delikatnie i powoli podszedł ze mną do taksówki. Wgramoliłam się tam jak wielka słonica z burakiem na twarzy, no bo w sumie.. co to takiego? Zwykły pocałunek. Co ja mówię, zwykły pocałunek? GŁUPIA JESTEM. Auto ruszyło, a ja siedziałam i patrzyłam się w oparcie kierowcy. Zielone oparcie, takie ładne. Tak jestem inteligenta, nie mam o czym teraz rozmyślać tylko o siedzeniu kierowcy. Kątem oka spojrzałam na Justina, który spoglądał w okno gładząc nawzajem swoje dłonie. Odwróciłam głowę i westchnęłam, może za szybko?
~~

-Dzięki.. za miły wieczór. - odparłam stojąc przed swoimi drzwiami. - dobranoc.
Justin pokiwał głową i rozejrzał się wokół siebie. Podszedł bliżej.

OBOŻEBOŻEBOŻE FJSAHFJKHAKD ZNOWU?!
Lecz nagle.. usłyszał wołanie, pożegnał się, i wyszedł. Po prostu "dobranoc".



___________
elo 3 2 0. przełomowy rozdział no nie? ciekawostka? to dopiero początek, będzie ciekawiej, mogę wam to zapewnić! Dziękuje, że mnie czytacie.

Komentujcie. :* 

rozdział pomagała pisać - Ania! <3




środa, 13 marca 2013

Rozdział 19

Ciarki. Uśmiechnęłam się lekko, no tak, tak jak 75 % dziewczyn na świecie udawałam niedostępną. Zaparkowaliśmy za jakimś budynkiem i szybko weszliśmy do małego mini marketu, oczywiście Dan robiła nam zakupy, ale oczywiście Ryan - obżarciuch musiał wszystko zjeść.
Rozglądałam się po sklepie oglądając twarze nieznajomych ludzi, i ich zdziwione miny gdy zobaczyli Justina przede mną. 
- Kogo już wyłowiłaś wzrokiem? – usłyszałam. Nieomylnie odczytał moje myśli – Nowe znajomości, chciałoby się, co? - posłał mi uśmiech i z powrotem szedł prosto. Ludzie nie zareagowali jakoś negatywnie, tylko uśmiechali się na widok Justina. Wolnym, spokojnym krokiem przechadzałam się między ciastkami,cukierkami,paluszkami etc.
Nagle zgubiłam z tropu Justina, rozejrzałam się dookoła siebie, i zakręciłam się trzy razy. Gdzie on do cholery poszedł? Rozejrzałam się ponownie i zobaczyłam czerwoną czapę, tam jest. Podeszłam bliżej i szepnęłam.
-Nie zostawiaj mnie tak, bo się zgubię. - spojrzałam w na jego ręce. Trzymał chipsy, cukierki, ciasteczka. Podniosłam brwi widząc jak dużo niezdrowych rzeczy wziął. Jak ten chłopak chce utrzymać dobrą formę? - zamierzasz tak "zdrowo" się odżywiać? - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Tak. - odpowiedział i lekko się zaśmiał.
Przybiłam sobie z otwartej w czoło.
-To powodzenia. - zaśmiałam się i wyprzedziłam go. Ostatnio byłam na zdrowej diecie, bo troszkę tłuszczyku na brzuchu mi się uzbierało, a odżywiając się tak, daleko nie zajdę. 
~~
- A ram zam zam, a ram zam zam… Guli guli guli guli guli, ram zam zam!

- Ty oszołomie, co ty robisz? Nie mogę już Ciebie słuchać… – powiedział Justin, ostentacyjnie zatykając uszy, a Ryan zrobił minę zbitego psa. Roześmiałam się i podeszłam do Ryana, otaczając go ramieniem. Kiedy się kłócili, byli słodsi niż wszystkie Dunkin Donuts świata. 
Za chwilę mieliśmy oglądać jakiś film, w końcu mieliśmy cały wieczór dla siebie. Siedziałam ściśnięta pomiędzy Ryanem a Justinem, ściśnięta - dosłownie.  W końcu wstałam i powiedziałam:
-Idę pod prysznic, i przebrać się w piżamę. Swoją drogą, wy też moglibyście się już ogarnąć - pokazałam na nich palcem, przymrużając oczy.
Weszłam do beżowej małej łazienki. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam swoje odbicie. Gdy je zobaczyłam złapałam się za głowę, od razu zdjęłam ubrania i odkręciłam wodę w prysznicu. Poczułam przyjemną ciepłą parę po paru sekundach puszczonej wody i zamknęłam drzwiczki prysznica. Pomimo, że dzisiaj prawie nic nie robiłam, byłam mega zmęczona - podziwiam Justina po spędzaniu dnia w taki sposób.  Nagle nasunął mi się temat Justina, dlaczego akurat pod prysznicem. 
Justin Bieber zawrócił mi głowie. Kompletnie. I to już nie tak, jak na początku – choć dalej miękły mi kolana, to ze zdwojoną mocą, choć dalej biło mi serce, to szybciej o co najmniej połowę. Przestałam postrzegać go w głównej mierze jako idola, a zaczęłam jako chłopaka. Już nie interesowały mnie jego względy jako fanki, a jako dziewczyny. Podoba mi się ten chłopak - zdecydowanie. 
Wyszłam z pod prysznica, i założyłam moją piżamę. Przeczesałam włosy i byłam gotowa do wyjścia, ogarnęłam jeszcze przed wyjściem w łazience i otworzyłam drzwi, uniosłam niepewnie wzrok i napotkałam spojrzenie Justina. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Justin patrzył ciepło, pytająco, jakbym naprawdę wiele dla niego znaczyła. Jego oczy zdawały się zawierać nieme pytanie –„Dlaczego jesteś smutna?”. Chciałam go uściskać, za to, że jest taki miły, taki sympatyczny, mimo, że rozmawia z takim obrzydliwym natrętem jak ja. Nie dziwie się, że tak się na mnie spojrzał, po rozmyślaniach i stwierdzeniu, że mi się podoba, nie wiedziałam co o tym myśleć. 
-Przestraszyłeś mnie. - zaciągnęłam się powietrzem.
-Chciałem właśnie pukać, za ile wychodzisz. Siedziałaś tam ponad 30 minut. - uśmiechnął się, opierając się o futrynę.
Gdy powiedział 30 minut, zdziwiłam się. Nie czułam poczucia czasu. Westchnęłam i odpowiedziałam:
-Trochę się zamyślałam.. - spojrzałam się na podłogę.
-O kim tak rozmyślałaś? 
-O Polsce, o wszystkim. - skłamałam, cały czas o nim rozmyślałam.
-Mhm. - uśmiechnął się i przepuścił mnie, wchodząc do łazienki. Stałam przed drzwiami, obróciłam głowę i zobaczyłam Ryana który siedział, gdy zobaczył mój wzrok napotykający jego. Uśmiechnął się i gestem zawołał mnie żebym z nim siadła. Podeszłam pewnym krokiem i usiadłam dumnie na kanapie.
-Jaki film pooglądamy? 
-Nie wiem, Justin jaki ma.
Na słowo Justin, reagowałam szybciej niż na swoje.
Pokiwałam głową.
-Jasmine?
-Hmn? - odpowiedziałam patrząc na paznokcie.
-Podobam Ci się?
~~

dzięęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęękuuuuuuuuuuuuuuuje, za tyle komentarzy! *-* będę się starała dodawać codziennie. LOV JU SOŁ MACZ. ♥

wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 18

Wleciałam do swojego łóżka i szybko zasunęłam drzwiczki, bojąc się, że za chwilkę ktoś je otworzy i mi coś powie. Siedziałam i wpatrywałam się w jeden punkt, nagle zaczęłam się głośno śmiać, przypominając sobie co przed chwilą zrobiłam. To trzeba być mną, serio. Spojrzałam na zegarek, dochodziła godzina 20. Mieliśmy oglądać filmy, a póki co siedzę zamknięta w sypialni. JASMINE! Nie bądź takim tchórzem. Postanowiłam nie robić szopek i wyjść, pogadać.. cokolwiek. Otworzyłam delikatnie drzwi i przerzuciłam dwie nogi. Wyskoczyłam, poprawiłam lekko spodnie, i gdy podniosłam głowę.. zobaczyłam stojącego Justina, który zamykał zasuwane drzwi które dzieliły jadalnio-kuchnio-salon z sypialniami. Szczerze mówiąc to przez chwilę się bałam gdy nas zamknął. Spojrzał na mnie i powiedział:
-Jass. - podobało mi się to, w jaki sposób do mnie powiedział, widząc, że się uśmiecham podszedł nieco bliżej i tym razem oparł rękę na ścianie, bliżej mnie. No Ciary mnie przeszły. - sprawa wygląda tak.. - westchnął-  ludzie o nas plotkują, z nie wiadomo jakimi dziewczynami idę, to już mówią, że z nimi kręcę i takie pierdoły. - poprawił włosy. 
-Co chcesz przez to powiedzieć? - spytałam, przenosząc ciężar ciała na lewą stronę. 
Lekko się zawahał, ale wydusił to z siebie. 
-Ludzie myślą, że jesteśmy razem. 
Czułam, ze to powie. I byłam teraz w kropce, bo nie miałam pojęcia co mam mu na to odpowiedzieć.. 
-TAK, czytałam te głupoty, ale wiesz, zbytnio się tym nie przejmuje.. - skłamałam. 
-To dobrze. - powiedział uśmiechając się. - HAHA, Usher przyjechał tu tylko na sekundę haha... czemu,tak uciekłaś? Powiedział, że jesteś mega urocza.
-Bo raz, zatkało mnie. Dwa to jest Usher helllooou! - uniosłam ręce do góry - I TRZY.. Upokorzyłam się przy nim.
-Nie upokorzyłaś się, to było słodkie. - przysunął się bliżej. Serce momentalnie zaczęło mi szybciej bić. Co ten chłopak ze mną robi? 
Staliśmy w ciszy, patrząc sobie w oczy. 
- Hej… – zmienił nagle intonację – Ale ja naprawdę uważam, że ta akcja z Usherem była słodka.
Zwinęłam usta w cienką linię po tym gdy wypowiedział to magiczne zdanie. Nagle przerwałam tą ciszę i powiedziałam:
-Idziemy do Ryana?
-A wiesz, że tam jest jeszcze Usher? Na pewno chcesz tam iść? - zaśmiał się?
-Taaak, chcę. - nie wiem skąd u mnie taka pewność siebie. - aaaa wiesz co? Posprzątam tu trochę, ty sobie idź.. ja tu.. posprzątam.. no idź idź. - popchnęłam lekko jego plecy w stronę wyjścia.
Stchórzyłam. tak, tak, wiem. jestem tchórzem. Ten tylko przekrzywił głowę i podszedł do mnie ciągnąc mnie za rękę. Zaczęłam kręcić głową na "nie" 

-No nie mów, że nie chcesz iść tam.. - powiedział - będę ja. - uśmiechnął się.
Miałam mu właśnie odpowiedzieć, kiedy nagle poczułam dziwny brak gruntu pod nogami. 
- I co teraz, my lovely? – zawołał tryumfującym głosem, pokrzepiająco klepiąc mnie po plecach. Co za..
Justinek przewiesił mnie sobie przez ramię i właśnie z trumfalnym uśmiechem niósł mnie z powrotem do Ushera i Ryana. 
- Ty idioto, ty pedofilu, ty kosmito, TY PRZEBRZYDŁY ĆPUNIE KARCZOCHÓW! – darłam się po polsku, wymachując w furii rękoma, a potem nawet uderzając pięściami w plecy Justina. A on, chociaż, zdaje się, niewiele wiedział, co wrzeszczę, to całkiem na luzie niósł mnie dalej i śmiał się swoim śmiechem zwycięzcy. Shit. Nawet nie mogę kontrolować, czy się gapi na mój tyłek. Nawet nie wiem, kiedy znowu odzyskałam znajome, przyjazne uczucie Ziemi pod stopami. Spojrzałam się przed siebie i zobaczyłam rozbawionego Ryana,Scootera, i Ushera. Poczułam, jak krew gwałtownie napływa mi do twarzy, jak robię czerwona jak burak.
-Hej, Jestem Scooter. - podał mi rękę, patrząc się na Justina.
-Uhm, Hi.. Jestem, Jasmine.
-Miło mi Cię poznać. - uśmiechnął się zalotnym uśmiechem.  - przyszedłem wam oznajmić, że jutro o godzinie 8 musimy podjechać na podpisywanie płyt, o 10 wyjeżdżamy już w stronę Chicago, a o 15 zaczynamy próby.  Dzisiaj jesteście już wolni, więc.. no to by było na tyle. - klasnął w ręce i wyszedł.
~~

-Wejdziemy tylko do sklepu, kupimy coś, bo jestem mega głodny. Idzie ktoś ze mną? - spytał Justin. 
Bez słowa wsunęłam nogi w trampki, automatycznie niczym zaprogramowany robot potrząsnęłam włosami, które zdążyły się pozlepiać w beznadziejne strąki (co trochę, tylko troszkę przypominało loki, a jednak strasznie mnie rajcowało) i szybkim krokiem do niego podeszłam.
-Ja idę.
-Nie idź bez swetra, jest trochę zimno. Masz moją bluzę. - rzucił mi ją do rąk. 

-Nie no pójdę po swoją. - już chciałam wracać, ale w pół obrocie Justin mnie zatrzymał i pociągnął w stronę schodów.
Wyszliśmy z autobusu. Faktycznie, zrobiło się trochę chłodno.


- Ślicznie wyglądasz, Jasminneeee. Musisz częściej nosić moje swetry.
Nie drżę. Nie drżę, prawda? Bożeeeeee
- Podobam Ci się? To znaczy, w swetrze? – zapytałam, uśmiechając się jak mała dziewczynka na widok nowej lalki i unosząc ręce do góry. – Naprawdę? Ale tak, serio, serio? Ostatecznie i definitywnie? Zatrzymałam się nagle w połowie obrotu. Dotarło mnie, co przed chwilą w porywie pewności siebie zaczęłam wykrzykiwać bez chwili zastanowienia, i zapłonęłam ognistą czerwienią.
To znaczy… Nie, żebym… coś… to, znaczy… – wydukałam, nerwowo poprawiając wpadające do oczu kosmyki i w myślach przeklinając twarz w buraczanym odcieniu, niepewnie spojrzałam na jego twarz. Jakkolwiek, jego zawadiacki uśmiech, który nie zmienił się od dobrych kilku chwil, absolutnie mi nie pomagał. Przymrużyłam lekko ślepia i przechylając delikatnie głowę, odważyłam się spojrzeć mu w oczy. Głębia, cholera jasna, głębia. Wielka, brązowa głębia z moim odbiciem. Tonę.
Obrócił się w moją stronę, poprawił nieznacznie włosy i zaczął zbliżać się do mnie wolnym krokiem. Co jest? Justin, ty cholerna seksowna bombo, co ty robisz?
- Tak, Jasmine.

__________


Hej, dziękuje za tyle komentarzy, chciałabym mieć tyle do każdego haha *-*
LOVCZI MAXXXX. ♥

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 17

Proszę, jak skończycie czytać to przeczytajcie krótką notkę pod rozdziałem. Dziękuje.
_________________________________________________________________________________

Siedzieliśmy w pokoju razem z makijażystką i sprzątaczką, Justin kończył drugą piosenkę, i mieliśmy już resztę dnia dla siebie, jak na dzisiejszy dzień jestem wykończona. A co dopiero Justin..
Byłam dzisiaj półprzytomna po smsie od mamy. "Przynajmniej nie będę sama" 
Może jednak powinnam opowiedzieć chłopcom? Może pomogli by mi w jakiś sposób? 


- Idę do ubikacji. - powiedziałam i wstałam z kanapy.

Weszłam do turkusowej łazienki, było zimno. Mam 19 lat, a zachowuję się jak dziecko, jak małe dziecko, a może to nie moja wina? Nie chciałam wyjeżdżać, a zostałam wręcz zmuszona do przyjazdu tu. Przyjeżdżam i jakich rzeczy się dowiaduje? A potem los bardziej mnie kara, i dostaje sms od mamy, że nie będzie sama. Tylko nie płacz Jass. Jassne. Czemu mam nie płakać, skoro mi przykro? Nie płacz, bo nie warto. Będzie Cię głowa bolała. Nie umrę od bólu głowy. Jasmine, ty idiotko. Myśli wirowały po mojej głowie. Otarłam oczy i policzki, wyszłam z łazienki i ponownie usiadłam na kanapie. Ryan miał słuchawki i grał w jakąś grę.
Nie wchodziłam na twittera od dłuższego czasu, czas sprawdzić cokolwiek. Nic ciekawego, jak zwykle. Weszłam na portal plotkarski, Jasmine po co tam włazisz? Tam piszą same głupoty. A co mi tam, pośmieje się przynajmniej.
  • Miley Cyrus zrywa zaręczyny z Liamem?
  • Co założyła Kate Moss na imprezę?
  • Znamy imię przyszłej córki Kate i Williama!
  • Kim jest tajemnicza dziewczyna Justina Biebera?
Oczy mi prawie wyleciały gdy przeczytałam czwarte zdanie. Od razu kliknęłam.

„Nasza informatorka spotkała dziś Justina Bieber'a ze swoim przyjacielem,i ze swoją nową dziewczyną wychodzących ze studia nagraniowego. Dziewczyna wyglądała na zwykłą dziewczynę, czy młody gwiazdor nie będzie się wstydził za swoją nową nie sławną dziewczynę?
 W Internecie znaleźliśmy zdjęcia młodej skandalistki, jak źródła podają na 99% jest to ona. Co sądzicie o młodej 16 latce, która wypina biust do aparatów?" 

Mhm. Chyba za jednym zamachem można wyrwać mi serce, pokroić je na małe kawałeczki, zdeptać, przeżuć, wypluć i zakopać. Kto wypisuje takie głupoty. Raz - nie jestem jego dziewczyną. Dwa - nie mam szesnastu lat. Trzy - to nie jest do cholery moje zdjęcie!  Złapałam się za głowę i od razu wyłączyłam stronę na której znalazłam tą beznadziejną i tanią plotkę. Ostatnio nic mi się nie układa. Justin wrócił z występu i widząc nas uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech i spytałam.

-Jak występ? 

-Świetny, idę się ogarnąć i jedziemy.

-Okej. - westchnęłam.

Po przeczytaniu tej plotki, że jestem "dziewczyną Justina" nie wiedziałam co robić. Nie miałam zielonego pojęcia, jak mam się teraz do niego odezwać… To krępowało gorzej, niż myślałam. Gdy go widziałam, ciarki przechodziły przez całe moje ciało, czy to normalne? A najgorsze jest to, że w moich uszach, jak subtelne przekleństwo, cały czas dzwonił mi jego słodki śmiech, jego głos.. Ugh. Po chwili wyszedł z przebieralni. Widząc go moje ciało zadrżało i automatycznie wstałam. Wszyscy przenieśli wzrok na mnie. Jasmine, co się do cholery z tobą dzieje. Justin patrzył na mnie, Ryan tak samo.
Nie wiedząc co mam zrobić spytałam.
-Idziemy? - uśmiechnęłam się niepewnie.

-Tak, tak. - zrobił krok i lekko dotknął mnie w biodro, prowadząc do wyjścia. 

Wyszliśmy szybko, właściwie to biegliśmy, żeby uniknąć wścibskich paparazzi. Weszliśmy ze spokojem do autobusu. Zatrzymałam się chwilę przy kierowcy i spytałam o której dojedziemy do hotelu. Gdy odwróciłam się zobaczyłam Justina w innej bluzie, a obok niego Ryana. Podeszłam do pleców Justina (czy mi się zdaje, czy on ostatnio urósł?) i delikatnie, jakbym niosła serwis do herbaty z chińskiej porcelany, połaskotałam go po bokach, najczulej jak potrafiłam. No, co jest? Odwracaj się, śmiej się, przytul mnie! Coś jest nie tak, o co chodzi? Nagle powolnym obrotem odwrócił się w moją stronę.. USHER. CZY JA DO CHOLERY JASNEJ JESTEM GŁUPIA CZY COŚ? JAK MOGŁAM POMYLIĆ USHERA Z JUSTINEM. Zmylił mnie skubany, był w kapturze, odwrócony tyłem. Ale ja głupia jestem. 
Dech mi w piersi wessało. Usher wpatrywał się we mnie wystraszonym wzrokiem. MASAKRA, JASMINE, MYŚL ZANIM COŚ ZROBISZ? Zza pleców zdziwionego Ushera wychylił się prawdziwy Justin, który na mój widok parsknął śmiechem, a potem zaczął już dosłownie ryczeć ze śmiechu.

- Jasmine,  coś mi się zdaje, że szybciej odkryłaś, kogo chcę Ci przedstawić – wymruczał, a ja starałam się z całych sił powstrzymać fale gorąca zalewające mi twarz. 

Wydukałam przeprosiny w stronę Ushera, a on nie wiadomo dlaczego, zaczął się śmiać. Wiecie jak? Hmm, byliście kiedyś w wizycie u dziadków, a dziadek podłapał jakiś suchy żart i nie mógł przestać się śmiać? Tak. To był ten śmiech.

- Taaaak… To jest właśnie Jasmine. – wydukał Justin, dalej zwijając się ze śmiechu. A Usher stał, śmiał się jak typowy dziadyga i jeszcze klepał mnie po plecach. No, piękna scena.

- Miło mi pana poznać – wydukałam –Przepraszam, przepraszam…


- Ależ nic się nie…

- Przepraszam jeszcze raz! – odparłam i rzuciłam się pędem do łazienki, na łeb, na szyję, uciekając, zanim zdążył mi zadać jakiekolwiek kłopotliwe pytanie.
__

Hej, zastanawiam się czy dalej prowadzić to opowiadanie. Nie wiem czy ktoś czyta je tylko dlatego, żeby mi nie było smutno, czy też może nie ma już nic serio do czytania, dlatego proszę, powiedzcie mi w komentarzach, czy wam się podoba rozdział, i starajcie się komentować. Dziękuje. x

:(



http://ask.fm/doontstopbelieve

piątek, 8 marca 2013

Rozdział 16


Odwróciłam lekko głowę, widząc spojrzenie reportera. To było naprawdę dziwne, dlaczego patrzyli się tylko na mnie, może było jakieś pytanie zadane o mnie? Po chwili Justin wstał z krzesła, i podał rękę reportowi. Coś jeszcze do powiedział i wrócił do nas.

- Możemy iść. - rzekł, chowając ręce w tylnej kieszeni. 

Zabrałam swoją torbę i popchnęłam lekko rękami Ryana.  Ten tylko się odwrócił i uśmiechnął. Wyszliśmy z budynku, nie obeszło się, bez pisku, bez gonienia, i bez paparazzi z milionami ciekawskimi pytaniami. 
Weszliśmy ponownie do autobusu, przed nami 3 godziny drogi. Usiadłam na kanapie i spojrzałam na chłopców. Stali przy lusterkach i poprawiali swoje fryzurki, są gorsi ode mnie. Serio. Odłożyłam torbę na stoliku i powiadomiłam chłopców, że idę do łazienki się przebrać w luźniejsze ciuchy, nie zamierzam siedzieć w mojej zielonej sukience przez 3 godziny, za nic. Gdy wróciłam zobaczyłam rozbawionych chłopców z moim telefonem w ręku, mieli ustawione na głośno mówiący. A jak zadzwoniła Samanta? Mój Boże, przecież ona dostanie tam zawału.

 - Hi.. - powiedział Justin czarującym głosem.

 Przybiłam sobie face palm'a i spojrzałam na nich z mordującym spojrzeniem, gdy Ryan zauważył moje spojrzenie, tyrpnął lekko Justina, który w odpowiedzi podniósł palec do góry oznajmując, żebyśmy chwilę poczekali. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i usłyszałam głos mojej siostry.

 -Jessica.. halo? - miała zdenerwowany głos. - powiedz coś. 

Justin zatkał usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem i powiedział:

-Tu nie Jessica. - oblizał usta.


Wytrzeszczyłam oczy i zaczęłam machać rękami we wszystkie strony. Podeszłam do niego i próbowałam mu wyrwać telefon.

-A kto? - zapytała moja siostra z drżącym głosem.

Justin zaczął się chichotać. Nie wytrzymałam i weszłam mu na kolana. Próbując go gilgotać, za-nic-nie-dało-się-go-pogilgotać.

-Chłopak Jessicy. - odpowiedział hamując śmiech.

Ponownie wytrzeszczyłam oczy, ale do tego otwarłam szeroko buzię. Miałam ochotę zrzucić go z tej sofy. Ryan leżał na ziemi i zwijał się ze śmiechu. Co w tym było śmiesznego? Nie wiem, może jestem sztywna, ale mi nie było do śmiechu.

-Jaki chłopak? - odpowiedziała po chwili. Słyszałam w jej głosie zdziwienie.

Spojrzałam na Justina i zaczęłam szybko kręcić głową na "nie". Jezu, jak ona usłyszy, że Justin Bieber jest niby moim boyfriendem, to.. po pierwsze mnie zabije, a po drugie dostanie zawału. Nie ryzykując wyrwałam mu szybko telefon i przyłożyłam go do ucha. 


-Samanta, przepraszam, koledzy sobie jaja robią.

-Czy ja właśnie rozmawiałam z Justinem?
-Nie, nie. - skłamałam poprawiając grzywkę.

-Mój Boże, prawie zawału dostałam. Dzwoniłam, żeby spytać co słychać itp.

-A w porządku, przepraszam, ale nie mogę rozmawiać. Love you.

Rozłączyłam się i spojrzałam na Justina z morderczym spojrzeniem.

-Czy ty.. - przerwałam podchodząc bliżej, nachyliłam się. - zwariowałeś do reszty?

Patrzyłam się mu prosto w oczy, ten pociągnął mnie za ramiona i wylądowałam pod nim, spojrzałam do góry i zobaczyłam, że nad Justinem stoi Ryan z wyciągniętymi dłońmi. 

Co oni do cholery jasnej kombinują?
No i debile zaczęli mnie gilgotać, po kilku minutach gilgotania przestali. Leżałam nadal na podłodze i dochodziłam do stanu normalnego. 


-Za co? - spytałam nadal czerwona.

-Hahaha. - odpowiedział Justin, i odszedł od słowa. 


>PIOSENKA<

Spojrzałam do góry ponownie i gdy chciałam się podnieść za wibrował mój telefon, spojrzałam na stolik i popatrzyłam się na Justina wzrokiem "Tylko spróbuj Bieber, a Cię zabiję" Wstałam i wzięłam telefon do ręki. To co zobaczyłam wmurowało mnie w ziemię.
"Mama". Stałam jak głupia z telefonem w ręce i wsłuchiwałam się w refren piosenki "viva la vida" w końcu piosenka się skończyła, a ja nie odebrałam? Jak głupia ja jestem? Justin do mnie podszedł chwycił mnie za ramię i spytał.

-Wszystko w porządku?

Zachwiałam się.

-Tak..

Co jest ze mną? Czy to normalne, żeby zachowywać się tak jak ja? Od kilku dni próbuję się dodzwonić do mamy, a teraz gdy ona oddzwania to nie odbieram? Gdy chciałam nacisnąć zieloną słuchawkę, usłyszałam dźwięk sms. Zamknęłam okno rozmowy i przeniosłam się do skrzynki na wiadomości. 
SMS: MAMA.
Znacie to uczucie, kiedy jesteście chorzy wręcz z niekoniecznie pozytywnego podekscytowania, ale jednocześnie się tego boicie? 
Zimnymi ze zdenerwowania rękoma podniosłam telefon wyżej, wykonałam kilka ruchów palcami, za które niemal przypłaciłam palpitacją serca, a potem zaczęłam czytać.


Od:Mama
Dobrze, skoro nie chcesz ze mną rozmawiać, to przeczytasz. Jestem w ciąży. Przynajmniej nie będę sama”

Usiadłam na kanapie obok Justina z totalnym poker face'm. Nieświadomy niczego Justin rozmawiał przez telefon, bawiąc się guzikami mojego sweterka. Równo z moim przybyciem zakończył rozmowę i odwrócił się do mnie z szerokim uśmiechem na ustach.

-Za chwilę wysiadamy, dam krótki koncert, dosłownie jedna piosenka w centrum handlowym i pojedziemy dalej. Wszystko okej? - spojrzał ponownie na mnie.


-Tak. - skłamałam lekko się uśmiechając. - Hey, Ryan, podasz mi wodę?

Momentalnie zrobiło mi się słabo, gdy przeczytałam ,,Przynajmniej nie będę sama
”. Ryan podszedł i podał mi wodę.

-Jasmine, wszystko w porządku? - spytał Ryan.


-Tak w porządku, dajcie mi chwilę. Muszę się przebrać. - pokazałam na ubrania i poszłam do łazienki.


Nie mogę zrozumieć mamy, najpierw płaczę, że wyjeżdżamy. Jesteśmy u taty - dowiadujemy się okropnej prawdy. Mama nas za to przeprasza, a teraz do mnie z pretensjami, że nie będzie przynajmniej sama? Za dużo, za dużo, za dużo tego.
Wyszłam z łazienki i bez słowa podeszłam do okienka i uchyliłam trochę okna. Chłopcy ciągle jeździli po mnie wzrokiem. 


-Możecie się przestać tak gapić? - syknęłam.

-Woah,Woah, nie denerwuj się. Co się stało?

Przełknęłam ślinę. 




http://ask.fm/doontstopbelieve <------ tu pytania dotyczące opowiadania ;3 

czwartek, 7 marca 2013

Rozdział 15

Wszystko wokół mnie zakręciło się w jednej sekundzie. Jeden mały gest, a potrafi przywrócić o mdlenie. Stałam i nie ukazywałam, żadnej reakcji. On jedynie się uśmiechnął i pociągnął mnie za sweter. Jezu, co ten chłopak robił ze mną. Każdy gest, dotyk.. Uśmiechnęłam się szeroko i poszłam za nim.

-Poznajcie Jasmine, Jasmine z tą bandą debili będziemy pracować przez cały miesiąc. 

Pokazał ręką na stojących ludzi i patrzących się na nas. Ludzie gdy usłyszeli "debili" od razu zaczęli się śmiać.  Na całe szczęście nie jest to banda sztywniaków. 

-Za chwilę odjeżdżamy, przygotujcie się jeszcze. - powiedział jakiś mężczyzna.

Zaciągnęłam rękawy i ogrzałam lekko swoje ręce. Jak na L.A poranek był dosyć chłodny. Zebrałam włosy i delikatnie zarzuciłam je za ramię. Justin wpatrywał się w jeden punkt. Odwróciłam się i zobaczyłam, że punkt na który patrzy to brama. Skrzyżowałam ręce i spojrzałam na niego.

-Na kogo czekasz? - spytałam.

Spuścił głowę w dół, a następnie szybko ją z powrotem podniósł do góry. Spojrzałam pytająco, i po chwili przypomniałam sobie naszą wczorajszą rozmowę. Mówił o Ryanie.

-Nie przyjdzie. - odparł i szedł w kierunku autobusu, zostawiając mnie na środku betonowego placu. Iść za nim czy nie?


Przełknęłam ślinę i pokręciłam głową, kierując się do autobusu. Weszłam niechętnie i zobaczyłam, że w autobusie siedział Ryan, i Justin. Odchyliłam lekko głowę do tyłu i wytrzeszczyłam oczy. Pogubiłam się.
Obydwoje siedzieli na kanapach i śmiali się.

- Chodź, nie stój tam tak. - powiedział do mnie Justin, i poklepał siedzenie obok siebie, automatycznie się prostując.

Zrobiłam niepewny krok. Podeszłam i usiadłam. Ryan wpatrywał się we mnie z zmrużonymi oczami w końcu rzekł.


- Nie przywitałaś się ze mną.


Nie wiem skąd u mnie taka pewność siebie, ale wstałam i rzuciłam się na niego. Ten tylko się zaśmiał, w końcu spytałam.


- Wiecie, ja już nie za bardzo rozumiem. Przed chwilą mówiłeś, że nie przyjdzie..

- Sam się go nie spodziewałem. Ale my się długo na siebie nie gniewamy.  - przerwał mi Justin.


-A powiecie mi, o co się pokłóciliście? - spytałam nerwowo trzęsąc kolanem.

Obydwoje spojrzeli na siebie. Nastała niezręczna cisza.


-HEY! Chcecie coś do picia? -  Justin wstał jakby nigdy nic i podszedł do malutkiej lodówki i wyjął z niego picie.

Zmrużyłam oczy. Jeszcze bardziej jestem ciekawa, o co się pokłócili. No cóż, nie będę naciskała.
Nerwową ciszę przerwał głos otwierających się drzwi do autobusu. Wszedł do niego Scooter.. Tak chyba miał na imię i powiedział:

-Cieszcie się, że macie autobus dla siebie, jak coś narozrabiacie, pozabijam po kolei. - wskazywał po kolei palcem, na każdego z nas. - Za 5 godziny podjedziemy do studia, Justin, przeprowadzisz krótki wywiad, i jedziemy dalej. 


-Okej. - powiedział otwierając puszkę Coli. 


Drzwi autobusu się zamknęły cichym "tsss" i zostaliśmy tylko ja,Justin,Ryan i Kierowca. Bosko. Jedna dziewczyna na 3 chłopców, oh god. 

Potrząsnęłam głową, a obok mnie stanął Justin, wpatrując się z troską.

-Może chcesz się przespać? - zapytał.


Westchnęłam głośno i potarłam ręką o policzek. Pokiwałam lekko głową, a on zaprowadził mnie do jakiejś malutkiej sypialni. Usiadłam na skrawku łóżka a nogi mi 

lekko zwisały. O nie, ta godzina nie jest zupełnie dla mnie. Z pozycji siedzącej, zmieniłam ją na leżącą. Nogi mi nadal zwisały. Gdy chciałam się podsunąć do góry, i zamknąć moją sypialenkę, ktoś mocno pociągnął mnie za nogi. Wylądowałam z hukiem na ciasnym korytarzu. Bolała mnie mocno głowa, bo jakiś idiota mnie pociągnął, a ja nie zdążyłam nawet się nie wiem, skulić? Cokolwiek. Spojrzałam do góry łapiąc się za głowę i  pocierając o nią. Justin i Ryan stali nade mną rozbawieni. Spojrzałam na nich z zdenerwowaną miną, gdy zobaczyli, że jednak siedzę na ziemi i nie jest mi do śmiechu, miny im zrzedły. Justin kucnął przy mnie. Spojrzałam na niego, i bez słowa wróciłam do sypialni, zamykając się.

-Jasmine, nic Ci nie jest?

Spytał opierając się o drzwiczki.
Westchnęłam głośno.


-Nie no, nic mi nie jest. Tylko prawie rozbiliście mi głowę.

Zawinęłam się w kocyk. I oparłam się o ściankę.

-Przepraszam. Jasssss, no nie gniewaj się.- zaśmiał się lekko.


Jak mu mogło być do śmiechu, mogło mi się coś stać.

-Taa.. - odpowiedziałam, i poszłam spać.


~~


-Jasmine, pobudka, wychodzimy za chwilkę. - ktoś zapukał w moje drzwiczki. Wyszłam na pół przytomna i spojrzałam na ubranego, uczesanego, perfekcyjnego Justina, a obok niego stojącego Ryana, podobnie wyglądającego.
Odchyliłam głowę, a oni się zaśmiali. Pewnie to było spowodowane moim wyglądem.
Weszłam do malutkiej toaletki. Spojrzałam na zegarek 9:34. W L.A dawno bym jeszcze spała.
Ubrałam się w zieloną sukienkę, tak, żebym wyglądała jakoś minimalnie dobrze, przy nich. Wyszłam już, ubrana, uczesana, świeża. Stanęłam naprzeciwko nich, i spytałam.


-Za ile wychodzimy?


Obydwoje zmierzyli mnie wzrokiem od stóp do głowy. Odwrócili się w swoje strony, tak, że patrzyli sobie w oczy i pokiwali z uśmiechem głowami. Pokręciłam głową.

-Za chwilę, dokładnie za 3 minuty powinniśmy być. - odpowiedział Ryan poprawiając swoją czapkę.

-A właśnie, Jasmine, usiądź na chwilę. - powiedział Justin.


Jego słowa trochę mnie przeraziły, może chciał powiedzieć, że już nie chcę żebym z nim jechała? Miałam okropne myśli. Usiadłam nie pewnie i spojrzałam się prosto w jego oczy. Miał piękne oczy, zaśmiałam się lekko bez powodu, na co on się uśmiechnął i zaczął mówić.

-Jak wyjdziemy z autobusu, i pójdziemy do głównego wejścia, to na pewno będzie dużo fanek, i wiesz, nie zwracaj na nie zbytnio uwagi, musimy iść prosto do tego radia, na ten wywiad. Okej?

-Okej. - pokiwałam głową. 

-Nie odpowiadaj na pytania paparazzi.

-Spoko. - uśmiechnęłam się ponownie. 

~~


Przede mną wychodził Justin, a za mną Ryan. Gdy wyskoczyliśmy z autobusu na ziemię, otoczyło nas około pięciu ochroniarzy, czułam się dziwnie, ale.. może to zabrzmi dziwnie, ale czułam się podekscytowana i bezpieczna. Justin odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się. Słyszałam szumy, jakieś dziewczyny. Wyszliśmy zza drzwi. Pisk, zatkane uszy. Nigdy w życiu nie słyszałam, tak głośnego pisku. Justin machał dziewczynom i uśmiechał się, ja za to szłam ze skrzywioną miną i zmarszczonymi oczami. Ciągle ktoś krzyczał:
"KTO TO JEST?" "TO TWOJA DZIEWCZYNA?" "KIM ONA JEST" 

Przecisnęliśmy się przez barierki, trzymałam się lekko koszulki Justina, a Ryan popychał mnie lekko po plecach, nie chciałam się zgubić w tym tłumie, a szczególnie przy takich chorych fankach, niektóre są okej, ale inne są nienormalne. Weszliśmy po długich schodach, i weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia z czarnymi kanapami. Usiadłam z Ryanem, a Justin poszedł za szybę gdzie czekał na niego mężczyzna z mikrofonem i z masą notatek. Justin powoli usiadł i przywitał się z mężczyzną, towarzyszyła im kamera. Justin patrzył się na mężczyznę i odpowiadał z ciągłym uśmiechem na twarzy. Ryan ciągle mnie wkurzał wbijając mi palce w żebra, przez co dostawałam ataku padaczki i wyglądałam jak niedorozwinięta psychicznie. W końcu gdy się trochę uspokoiliśmy, z kolorem pomidora na twarzy opadliśmy na kanapach i czekaliśmy na Justina. Po chwili zauważyłam, że Justin i reporter patrzą się na mnie, a Justin nieśmiało kiwa głową i opuszcza ją w dół.
eeee? o co chodzi?


~~

chciałam, żebyście mi dali 20 komentarzy :<  no cóż, a będzie tu chociaż 10? zrobiłąm dosyć dlugi rozdział. No pliissss ♥


środa, 6 marca 2013

Rozdział 14

Z Uśmiechem na twarzy przekroczyłam próg mojego domu. Weszłam z bananem na twarzy, i zastałam siedzącą Samantę i Chloe na schodach. Siedziały obydwie naburmuszone. Gdy mnie zobaczyły podniosły głowy w górę. 
-Dlaczego nie powiedziałaś nam, że się spotykasz z Justinem Bieberem?
Postawiłam pierwszy krok, zaciskając mocno pięść w kieszeni luźnego swetra. Wolno i ze świstem wciągnęłam do płuc przepełnione niepewnością powietrze, zamykając drogę ucieczki wszystkim myślom i zaprzeczeniom, które wirowały teraz w moim umyśle z prędkością światła. Brwi, delikatnie drgając, zbliżyły się do siebie na mapie mojej twarzy, zdradzając wszystkie moje obawy, jak najlepsi artyści w swoim fachu malując żywymi farbami emocji, że nie wszystko jest ze mną w porządku. Skąd one wiedziały?
Otworzyłam szybko oczy, wymazując z nich niepotrzebne rozmyślenia, pozostawiając w nich tylko odrobinę trwogi i obejrzałam się jeszcze raz do tyłu, chciałam uciec. Nie mówić nic im o tym. 
Dwie pełne moje wargi uderzały o siebie bezdźwięcznie. Nie wiedziałam co miałam im w tej sytuacji powiedzieć. Zacisnęłam usta.
-Ja..
-Jak mogłaś powiedz, jak mogłaś? Dobrze wiesz, że Justin Bieber to mój idol.. - schowała twarz w dłonie. Chloe ją przytuliła, mierząc mnie nienawistnym spojrzeniem. Jak mogła? 
-Nienawidzę Cię. - rozpłakała się i wyszła.
Ostro wypowiedziane, a jednak powleczone mięciutką otoczką słowa uderzyły mnie jak rzutka idealnie wycelowana w zaznaczony punkt na tarczy. 
-Co ty zrobiłaś? - spytałam patrząc się na Chloe z lekko otwartymi ustami.
-Hmn..Niech pomyślmy, zmieniłam twoje plany? - uśmiechnęła się złośliwie.
-Jakie do cholery plany? - zmarszczyłam brwi.
Roześmiała się i wyszła.
Co to do cholery było? Co to była za sytuacja?
Sama nie wiedząc, co robić, przywarłam do ściany tak mocno, jakbym chciała się z nią zrosnąć i utkwiłam kurczowo wzrok w wazonie pełnym czerwonych róż stojącym naprzeciwko mnie. Zacisnęłam mocno oczy. Po co ona to zrobiła? I skąd ona się dowiedziała? Weszłam po schodach. Otworzyłam lekko drzwi, i zastałam siedzącą Samantę na łóżku. Płakała. Okropny widok, jak bliska dla ciebie osoba, płaczę przez ciebie. Zacisnęłam zęby i podeszłam do niej bliżej. Spojrzała się na mnie i lekko się uśmiechnęła.
-Czemu mi nie powiedziałaś?
-Samanta, to nie takie proste. - usiadłam na jej łóżku.
-Zapoznasz mnie z nim? - spojrzała na mnie.
-Oczywiście, mała. 
-Mała to jest twoja pała. - zamurowało mnie. Co ona do mnie powiedziała? Wytknęłam oczy i roześmiałam się, a ona za mną. Moja krew.
-Głupia jesteś. - zaśmiałam się.  - i nie mów tak brzydko.
Wypuściłam z siebie całe powietrze. I spojrzałam na nią. Nie wiedziałam, czy mam jej mówić prawdę o jutrzejszym wyjeździe czy nie. 

~~

Nieśmiałe słońce otoczyło opiekuńczym promyczkiem zaspane ramy okien, ścierając z szyb ostatnie krople deszczu. Odbiło się delikatnie od mokrego szkła, wnikając od niechcenia w jego śliską strukturę i przeganiając ostatnie oznaki przedwczorajszej nawałnicy. Zdobyłam się wczoraj na odwagę i powiedziałam to Samancie, że wyjeżdżam na cały miesiąc. Najpierw zaczęła krzyczeć, potem zaczęła płakać, potem zaczęła mnie przytulać a następnie wyszła z pokoju i przez dłuższą chwilę nie przychodziła.
W każdym bądź razie. Siedzę sobie teraz w pokoju, jest godzina 4:35. O 5 ma podjechać po mnie Bieber. To jest chore, że z nim gdzieś jadę. Do teraz układam sobie to w głowie.

Podjechało auto pod mój dom. Pożegnałam się z moją "rodzinką" weszłam i z zaskoczeniem spojrzałam na mężczyznę który prowadził samochód.
-Gdzie Justin?
Nie odpowiedział. Mam się bać? Wyjęłam telefon z kieszeni. I dokładnie w tej samej sekundzie dostałam sms od Justina, telepatia?

Od: Justin.
Spokojnie, on Cię tylko podwiezie. Nie rozmawiaj z nim zbytnio, nie jest towarzyski :D
Odetchnęłam i oparłam się ze spokojem o fotel.

Wygramoliłam się z samochodu i natychmiast rzucił mi się do oczu słodki widok. Byłam na jakimś.. betonowym placu? Tak, stały 3 autobusy, i w jednym miejscu gromadka ludzi.
Na kawałku betonowej płyty, niczym niepoprawny sześciolatek huśtał się malutki chłopczyk - Justin w trampeczkach i luźnej bluzie z kapturem niedbale zarzuconym na swoje włosy. Chybotał się tak do przodu, do tyłu, do przodu, do tyłu, aż wreszcie zleciał i przyciął sobie buta płytą, co nie przeszkodziło mu syknąć, poprawić trampka i uparcie wejść z powrotem, po czym rozpocząć huśtanie od nowa. No, nie mogłam się nie roześmiać.
-Jasmine!
Uśmiechnęłam się nieśmiało, chowając gdzieś po bokach wzrok i podeszłam do niego, a ten z wielką gracją zeskoczył na ziemię, po czym bezpruderyjnie do mnie podszedł, zerwał mi z głowy czapkę i obdarował mnie całusem prosto w nos.
Zawał, zawał,zawał.

____________


Joł. Chciałam podziekować, poraz setny za to, że mnie czytacie. Chciałam również podziękować Sandrze, która przez cały czas gdy pisałam, rozśmieszała mnie, dlatego nie mogłam wcześniej dodać.
DOBIJECIE DLA MNIE 20 KOMENTARZY? <3
PROOOSZĘ<3